Każdy lubi coś kolekcjonować. W moim wypadku są to kosmetyki Kat Von D i nie zamierzam dłużej ukrywać, że miłość do marki wiążę się z lekką obsesją. Chciałabym mieć wszystko, a moja kolekcja płynnych pomadek Everlasting Liquid Lipstick osiągnęła stan 12 kolorów. Czas, by je Wam pokazać.
Jak to zawsze u nas bywa, dostajecie swatche na ustach, a także na dłoni. Te drugie, niestety, są zdecydowanie bardziej przekłamane. Kierujcie się tym co widzicie na wargach.
A oto i moja kolekcja płynnych pomadek od Kat.
Szminki Kat Von D z serii Everlasting Liquid Lipstick kosztuje 89zł i znajdziecie je w Sephorze. Pomadka ma 6,6 ml i oczywiście wegańską formułę.
Mnie udało się złowić również zestaw minsów, który był dostępny w Boże Narodzenie. Nadal jest do zgarnięcia na oficjalnej stronie Kat i kosztuje 49 dolarów. Pojedyncza szminka z zestawu ma 3ml, a łącznie było osiem kolorów.
Bardzo jasne
Najjaśniejsze barwy z moich zbiorów to trupi, bardzo jasny fiolet Requiem, który podbił moje serce w kilka sekund na premierze (i wiedziałam, że niebawem będzie mój). Do tego jasny, cielisty Ludwig, na który musicie uważać, bo na ustach o mocnym pigmencie będzie niewidoczny.
I jest jeszcze słynna Lovecraft, którą mam również w wersji klasycznej pomadki. I uwierzcie – formuły zmieniają barwy! Wersja płynna Lovecraft jest zdecydowanie różowa, a kremowa szminka ma chłodne, fioletowe tony.
Moje lepsze usta
Kolory, które lubi większość z nas. Bezpieczne, dzienne, robiące lepsze usta w kilka sekund. U mnie to Bow n Arrow, czyli pierwsza pomadka od Kat, która trafiła do mniej dwa lata temu. Uwielbiam bezwzględnie!
Lolita to kolor, który pasuje wszystkim, ale w zależności od pigmentu naszych warg, jest bardziej lub mniej brązowy. No i jest bestsellerem marki! Barwa Madrid jest niepozorna, ale niezaprzeczalnie twarzowa. Wpada w brązowe bordo.
Seksownie i wampirzo
Super seksowne, baaaaardzo kobiece i zdecydowanie lubiane przez chłopaków. To seria bardzo ciemnych czerwieni. U mnie ulubieniec to Damned – bordowa czerwień. Przyznajcie, jest jak pomadka wampira, prawda?
Exorcism to kolor nieco podobny, ale wchodzący w fioletowe tony. Zabawne, że nazwa kojarzy się z księdzem, a ten fioletowy ton właśnie przywodzi mi na myśl szaty biskupa. I jest jeszcze Hawkwind (nazwa na cześć rockowej grupy), której tony wchodzą w bardzo zakurzony fioleto-róż.
Dla buntowniczek
Osobna seria to trzy kolory dla odważnych. Jeden z moich absolutnych ulubieńców – Sanctuary. Siwy, chłodny, trupi fiolet. Boski!
Jeszcze bardziej ekstremalny jest kolor Wolf, który jest po prostu szarością. I w mojej ocenie – jest dla mnie świetny. Wisienka na torcie to mocna czerń, czyli Witches.