Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że lato to moment, kiedy nasza pielęgnacja musi się nieco zmienić. Proste – skóra sama prosi o więcej nawilżenia, lżejsze formuły. I oczywiście wysokie filtry!
Już w zeszłym roku pojawił się wpis, jak dobierać składniki aktywne do letniej pielęgnacji, i że wcale nie trzeba z nich rezygnować, zobaczcie. I idąc tym tropem, mam dla Was dzisiaj kilka świetnych produktów, które możecie stosować w długie wakacyjne dni i wieczory.
Odbudowa i ochrona
Promienie słoneczne i składniki aktywne, których według opinii specjalistów używamy więcej, częściej i zdarza się – nadmiernie, nie sprzyjają naszej skórze. Dlatego latem już warto pomyśleć o regeneracji i bezpieczeństwie.
I tutaj wchodzi, cała na brązowo, polska SkinTra, czyli marka własna drogerii internetowej Cosibella. To oni, chyba jako pierwsi w Polsce, dystrybuowali the Ordinary i stworzyli ogromną bazę wiedzy na temat składników w kosmetykach. Ta świadomość (i ogromne zainteresowanie nas, klientów!) przełożyła się na stworzenie własnej linii z produktami, o które pytamy i kupujemy najchętniej.
Testuję produkty SkinTra od jakiegoś czasu, i już śmiało mogę polecić Wam tonik prebiotyczny Everything What Your Skin Will Love (100ml/75zł), to prawdziwe odkrycie! Po pierwsze, jego szeroki wachlarz zastosowań, zależnie od skóry i jej potrzeb. Cera sucha – klasyczny tonik lub esencja, mieszana – serum lub aplikacja miejscowa, tłusta – mocno nawilżający (i nie obciążający) krem. Za każdym razem będzie to świetny sposób na odbudowę, ukojenie, regenerację skóry. I oczywiście ogromną dawkę nawilżenia.
W formule toniku znajduje się m.in. antyoksydacyjny filtrat z procesu fermentacji drożdzy, połączenie kwasu azelainowego oraz glicyny (działanie rozjaśniające, antybakteryjne), nawilżające polisacharydy, superbohater niacynamid (działanie przeciwstarzeniowe, regeneracyjne, przeciwzapalne) czy unikalny puder pozyskiwany z fermentacji miodu pszczół czarnych (jego zadanie to.min. zmniejszenie wyświecania się skóry).
U mnie rano, doskonale sprawdza się w roli esencji albo nawet serum, na które aplikuję w ciągu dnia SPF – nawilżam, nie obciążam, łagodzę i dodatkowo chronię, jeśli był grany np. peeling kwasowy.
Natomiast wieczorami, albo kiedy czuję, że buzia potrzebuje dodatkowe warstwy nawilżenia, aplikuję go jak klasyczny tonik, wtłaczając rękoma w skórę. Dobrze sprawdził się też, jako element pielęgnacji po zabiegu laserowym – koił zmęczoną i podrażnioną skórę.
Niech Was nie zaskoczy zdjęcie antyperspirantu! To moje odkrycie ostatnich tygodni – przysięgam, że Basiclab Antypersirant 48H (29zł), to najlepszy kosmetyk z tej kategorii, jaki przyszło mi stosować przez CAŁE życie. Jest łagodny, nie podrażnia i niesamowicie skutecznie chroni przed nieprzyjemnym zapachem. Podczas wieczornego prysznica nadal czuję aromat kosmetyku (i żadnych innych, mniej przyjemnych).
W składzie zawiera nawilżającą trehalozę, łagodzący aloes, jest delikatny i niezwykle skuteczny. Tak się nim zachwyciłam, że zażądałam, by i mąż spróbował (wiecie – męski pot, siłownia, stres w biurze…;), i on jest pod ogromnym wrażeniem. Polecam po stokroć!
Choć jest ze mną, a w zasadzie pod moimi oczami, od niedawna, to bardzo szybko zdetronizował kolegów z łazienki. Krem z kofeiną Sunday Riley Auto Correct (15ml/259zł) ma bardzo leciutką konsystencję, wchłania się (nomen omen) w mgnieniu oka, natychmiastowa i silnie nawilża, a już po kilka dniach widać rozświetlenie skóry.
Cena kosmetyku wydaje się dość spora, ale uprzedzam – jest wydajny i wystarczy odrobina, by solidnie nawilżyć okolice oka. Ja dodatkowo lubię wklepywać go palcami, robiąc masaż, który zmniejsza opuchliznę. W składzie znajdziemy jeszcze żeń-szeń (ma wygładzac), luteinę (rozjaśniać), ekstrakty z owoców czy masło shea. No i jeszcze jedne plus dla wrażliwców – brak zapachu!
Wspomniałam wcześniej o wysokich filtrach, i jeszcze raz wrócę do tego zagadnienia. To zdanie musi paść, choć pewnie dobrze wiecie, że – skuteczna pielęgnacja jest tylko wtedy efektywna, kiedy prócz aktywnych składników i regeneracji, stawiamy na ochronę. Jednym słowem – bez filtrów, nie ma sensu. Bo wszystko to, co poprawia kosmetyk (serum, tonik, peeling), niszczy słońce. I jest to syzyfowa robota.
Piszę o tym dlatego, że zaraz pojawią się kosmetyki, których używanie jest równoznaczne z aplikacją SPF50! Pamiętajcie. Bo latem nie musicie rezygnować z eksfoliacji.
W mojej rutynie nie może zabraknąć peelingu, i mam przyjemną, polską polecajkę, czyli Peeling AHA 30% od Lynia (30ml/47zł). Mieszanka kwasów migdałowego (aż 10%), mlekowego (te dwa wymienione, to moi ulubieńcy) winowego, glikolowego, to działanie złuszczające, rozświetlające, normalizujące, antybakteryjne, a także przeciwzmarszczkowe. Jednym słowem – dla każdego typu cery.
Latem używam peelingu raz w tygodniu, zdecydowanie bardziej stawiając na odbudowę i ochronę, zazwyczaj na około 7-10 minut. I zalecam, jeśli wcześniej nie mieliście do czynienia z peelingiem kwasowym – trzymać się czasu minimalnego. Lepiej zabieg powtórzyć, aniżeli niechcący spalić sobie skórę.
Zaskakująca konsystencja, czyli proszek, i świetne działanie – Daily Microfoliant Dermalogical (13g/79zł), to u mnie element rutyny oczyszczającej, ale zamiast codziennego stosowania w formie preparatu do mycia, ja używam go jako kilkuminutowej maseczki, raz w tygodniu (wymiennie z peelingiem enzymatycznym/kwasowym). Łączę proszek z wodą, tworzę papkę i nakładam ją na twarz w solidnej ilości. Po kilku minutach delikatnie ścieram produkt przy pomocy szmatki albo dużej ilości wody, masując twarz. Jeśli macie cerę mieszaną/tłustą możecie spróbować włączyć proszek do rutyny – 2/3 razy w tygodniu.
W składzie znajdziemy złuszczający puder ryżowy (uwielbiany przez Azjatki), papinę (również odpowiedzialna za eksfoliację, ale w wersji enzymatycznej), kwas salicylowy (działanie antybakteryjne – coś dla cer mieszanych, tłustych, trądzikowych) czy ekstrakty roślinne o silnym działaniu kojącym nawilżającym i łagodzącym.
Zawsze jest czas na serum
Wybrałam trzy kosmetyki z kategorii serum, którym warto przyjrzeć się bliżej. Cała trójka jest dość uniwersalna, spokojnie możecie wprowadzić je do swoich rutyn. Łączy je jedno – skuteczne działanie.
Połącznie 15% witaminy C oraz glukonolaktonu w Serum Booster Dr Skin (30ml/69zł w promce 43zł), to działanie rozjaśniające, także na bardziej uporczywe przebarwienia, redukujące pierwsze oznaki starzenia się skóry, antybakteryjne – zapobiegając powstawaniu niedoskonałości, a także łagodzące, nawilżające. Serum z łatwością wprowadzicie do porannej lub wieczornej rutyny, choć musicie brać pod uwagę dość mocny i wyczuwalny zapach (to wiadomość istotna dla wrażliwców). Jest lekkie, ma bardzo wodnista konsystencję, szybko się wchłania.
Ja, nie ukrywam, używam go jako jedno z dwóch serum wieczornych (traktując go bardziej jako esencję), tak by wzmocnić działania przeciwstarzeniowe. I w tym miejscu, po raz kolejny przypominam, że skuteczność witaminy C, będzie widoczna w połączeniu z wysoką ochroną SPF.
Eliksir liftigujący Clochee Stevio Lift (30ml/289zł), to zdecydowanie kosmetyk skupiający się wokół działania anti-aging, ale także silnego nawilżania i regeneracji. Bo serum to naprawdę fantastycznie przemyślany skład łączący w sobie moc wielu naturalnych składników, a także efektywne działanie. Prebiotyki, olejki, witaminy, stewiozyd (działanie antybakteryjne, łagodzące), kwas hialuronowy, gliceryna, niezwykle popularny bakuchiol (działanie przeciwstarzeniowe), baza z wody różanej, wyciągi roślinne.
Eliksir pięknie łagodzi i świetnie nawilża skórę, u mnie jest świetną bazą pod dzienny SPF. Po aplikacji czuję, jak skóra nabiera tej przyjemnej gęstości, jest „napompowana”.
Żałuję jedynie, że marka nie zrobiła opakowania z pompką, byłoby prościej dotrzeć do kosmetyku (wiem, bo sprawdziłam!). Pipetka ma trudność w dozowaniu produktu. No i byłoby bezbłędnie, gdyby pozbyć się zapachu, ale rozumiem, że dla wielu konsumentów, produkt z wyższej półki kojarzy się z luksusowym, ale nienachaknym aromatem (ten taki jest).
I jeszcze jedna wisienka – moje wieczorne serum Agless Bareminerals (30ml/325zł), które praktycznie wyzerowałam i jestem niesłychanie zadowolona z efektów. W składzie znajdziemy tzw. fitoretinol, czyli roślinną wersję retinolu – może być skutecznie stosowany latem, a także przez kobiety w ciąży. A ma podobne działanie – zmniejsza zmiany spowodowane upływem czasu, a w pakiecie nie podrażnia, nie przesusza, nie powoduje czerwienienia się skóry.
To produkt nocny, moje tzw. drugie serum, które ma aktywnie działać, ale jednocześnie chronić i nie być zbyt agresywnym – bo to nie sprzyja mojej skórze po zabiegach laserowych, osoczu. W składzie znajdziecie także trehalozę, peptydy, olejki roślinne, kwas hialuronowy, skwalan.
Dla mnie to połączenie łagodności i skuteczności; buzia przy codziennym stosowaniu, odzyskała koloryt (używałam go jako remedium po koronie, która mocno wpłynęła na moją cerę), jest napięta, gładsza, zdrowsza.