W kolorówce zakochuję się od razu, natomiast do pielęgnacji podchodzę zawsze z rezerwą. Dlatego kosmetyki polecane jako najlepsze w lutym są ze mną od stycznia, grudnia, albo i jeszcze dłużej. Dzięki temu mam pewność, że gdy napiszę Ci ‚ten krem jest fantastyczny’ mogę za słowo ręczyć ręką, nogą i skórą twarzy.
Ulubieńcy miesiąca to nie zawsze najbardziej wystrzałowe kolory – ale przede wszystkim te produkty, które gościły na mojej twarzy najczęściej.
W zestawieniu brakuje podkładów i pudrów, bo szykuję dla Was odrębny wpis o nowych odkryciach podkładowych. Stay tuned! Tymczasem zaczynamy top 10.
1/ Estee Lauder, Revitalizing Supreme+
krem do twarzy globalnie przeciwstarzeniowy, 50 ml ok. 300 zł, w Sephorach
Naprawdę nie mam pojęcia, jak Estee Lauder to robi, ale cokolwiek zdarzy mi się wypróbować z linii Revitalizing Supreme, działa tak znakomicie, że aż trudno uwierzyć. Krem-balsam pod oczy jako jedyny kosmetyk tego typu potrafił zmniejszyć worki (pełna recenzja tego superkremu tutaj), krem RS poprzedniej generacji bardzo dobrze odżywiał skórę, a nowy, oznaczony plusem przy nazwie, to absolutny mistrz nawilżenia. Sprawdził się zarówno na suchej skórze Leny, jak i mojej – mieszanej, miejscami tłustej. Jest jednocześnie gęsty i bogaty, ale zaskakująco lekki na skórze. Bardzo zmiękcza, pięknie się wchłania. Po każdym użyciu czuję, jakbym właśnie nałożyła maseczkę w płachcie. A przecież to tylko krem!
2/ Benefit Galifornia
koralowo-złoty róż do policzków, 159 zł
Jakiś czas temu pisałam na FB, że gdybym miała mieć tylko jeden róż do policzków byłby nim zdecydowanie Nars Orgasm. To było… zanim pojawiła się Galifornia. Od pierwszego użycia, jakoś w połowie stycznia, mam go policzkach w 99% przypadków, gdy noszę makijaż. Rumieniec jest tak świeży, naturalny, twarzowy, że naprawdę trudno się powstrzymać przed nałożeniem produktu na policzki. Pięknie pachnie kokosowo-brzoskwiwniowym drinkiem, nakłada się bajecznie łatwo i nigdy nie robi plam. Ma świetny pędzelek dołączony do opakowania, idealnie wyprofilowany, by odpowiednio zaaplikować produkt. Twarzowy dla nastolatki, elegancki do formalnego stroju. Niby kalifornijski luz, a świetnie sprawdza się zimą nad Wisłą.
3/ Bioderma Atoderm
olejek do mycia dla cery atopowej, także do mycia twarzy oraz… pędzli, 1000ml/ok.49 zł, w aptekach
Pierwszy raz testowałam ten kosmetyk w ubiegłym roku. Olejek był super – nadawał się do mycia i kąpieli dla całej rodziny, a dodatkowo dla mnie – do mycia twarzy (genialnie rozpuszcza makijaż!). Opakowanie 100ml jednak szybko się skończyło, a ja stwierdziłam, że Atoderm jest mało wydajny i dałam sobie z nim spokój. Dopiero zimą natknęłam się na jego gigantyczną butlę (litrową) w cenie niższej niż 50 zł. Oczywiście kupiłam. Wszystkie zalety produktu potwierdzam – mimo, iż nie jest ekologiczny, organiczny i zawiera PEG wysoko w składzie, nie podrażnia, nie wysusza, świetnie oczyszcza skórę i usuwa każdy brud. Nawet… podkład z Beuaty Blendera 😉
4/Too Faced Sweet Peach
paleta do makijażu oczu, 18 cieni/189 zł, w Sephorach (wyłączność)
No cóż mam Wam powiedzieć? Kocham tę paletę! Ponad miesiąc temu napisałam na blogu recenzję Sweet Peach i pokusiłam się nawet o umieszczenie jej na drugim miejscu wśród wszystkich czekoladowych palet. W tej chwili dumam, czy nie powinna wygrać zestawienia! Mimo, że cienie matowe nadal się sypią, a zapach brzoskwiniowy mnie nie kręci, kolory są tak dobrze dobrane, tak twarzowe, dające tak wiele możliwości wykonania różnych makijaży… że sięgam po Sweet Peach odruchowo, niemal każdego dnia.
5/ L’Oreal True Match Highlighter
rozświetlacz 3 kolory, ok. 40 zł/szt, w Rossmannach
Doszliśmy w historii rozświetlonego makijażu do takiego punktu, że produkty zaczynają być za mocne. Tafla na polikach niby fajna na zdjęciach czy w klubie, ale już w codziennym makijażu zupełnie się nie sprawdza. Dlatego Marylouminizer, Champagne Pop od Becca i wszystkie rozświetlacze Makeup Revolution czekają grzecznie w szafce na większe wyjścia, a na co dzień wybieram drobniutko zmielony, idelanie zbalansowany kolorystycznie, lekko rozjaśniający rozświetlacz True Match (nr 202 Rpsy Glow), który łączy tony różowe, beżowe i żółte dla idealnie zbalansowanego, naturalnego glow na buzi. Uwielbiam go!
6/ L’Oreal False Lash Superstar
maskara do oczu z bazą 2w1, ok. 50 zł w Rossmannach
Kolejny produkt L’Oreal w zestawieniu (absolutny przypadek, wpis nie jest sponsorowany)! I tym razem to ulubieniec nawet nie miesiąca, co jeszcze ubiegłego roku. Nadal używany (od pół roku to samo opakowanie i końca odżywki nie widać!) niemal codziennie jako baza po inne maskary. Bo w False Lash Superstar jest dobry tusz. Za to odżywka genialna! Próbowałam Diora, Smashboxa, Maca i nadal podtrzymuję – jeśli lubicie budować rzęsy maskarą (zarówno objętość jak i długość) biały primer L’Oreala jest najlepszy. Łatwo i szybko się nakłada, współpracuje z każdą maskarą, a nałożony nawet z tuszem który występuje w zestawie, daje efekt czarnych, bujnych rzęs.
7/ Kiehl’s Blue Herbal Spot Treatment
preparat punktowy na wypryski, 15 ml/84 zł na Kiehls.pl
Takich, jak on miałam w życiu wielu. W najlepszym razie – nieużywanych z braku systematyczności. W większości – nieużywanych ze złości, że nie działały. Preparat punktowy Kiehl’s zużyję do końca, bo widzę efekty. Najlepiej sprawdza się wtedy, gdy ręka zbłądziła na zaskórniku i postanowiła go pomęczyć (a to jak wiadomo oznacza kłopoty- zaczerwienienia, strupki i inne nierówności). Nie to, żebym pochwalała samodzielne wyciskanie zaskórników czy pryszczy. Ale jak już się przydarzy, dobrze nałożyć coś, co wysusza, przyspiesza gojenie i jest antybakteryjne. Taki jest Blue Herbal Kiehl’s.
8/ Sephora Cream Lip Stain 23
trwała płynna pomadka do ust, matowa, 45 zł/szt, w Sephorach (wyłączność)
Nasza obsesja na punkcie tych pomadek trwa już ponad miesiąc. Ulubiony kolor? 23 – głęboki beżowy nudziak, który można nosić na co dzień, ale i większe wyjścia. Wszystkie kolory są napigmentowane, ładnie się rozprowadzają i trwają na ustach godzinami. Jeśli jeszcze nie wiesz, jaki wybrać odcień, sprawdź nasz wpis ze swatchami wszystkich kolorów na naszych ustach (klik).
9/Yonelle Trifusion
płynny krem-napinacz do twarzy i oczu, 50 ml/279zł
Krem do twarzy, krem pod oczy i serum nawilżające w jednym. Nadal mój ulubiony kosmetyk uniwersalny, którego używam codziennie (solo albo pod Revitalizing Supreme+) i nie mogę wyjść z podziwu, że to polski produkt. Nawilżanie i poprawa napięcia są po prostu mistrzowskie. Podobnie jak wydajność i zapach. Więcej o tym kosmetyku przeczytacie w dedykowanej recenzji, o tutaj.
10/ Dior Addict
błyszczyk do ust w odcieniu 785 Diorama, 6,5 ml/149 zł, w Douglas
JEDYNY błyszczyk do ust w mojej kolekcji. To musi świadczyć o jego wyjątkowości. Bo jakoś tak mam, że błysku na ustach nie lubię. Wolę mat, ewentualnie jakieś metaliczne efekty. Natomiast efekt mokrych ust nigdy do mnie szczególnie nie przemawiał. Na Addict Diorama natknęłam się przypadkiem podczas wizyty w Douglas. Nałożyłam na dłoń i przepadłam. Kolor jest idelanie wyważony pomiędzy beżem a różem, kolorem a transparentnym połyskiem, efektem nawilżonych ust a ich powiększeniem. Błyszczyk zawiera mikrodrobinki srebrno-złotego brokatu, absolutnie niewyczuwalne i niewidoczne na ustach, jednak nadające im niezwykłego uroku i objętości. Uwielbiam go nakładać na środek ust, na pomadkę płynną lub konturówkę. To chroni przed wysuszeniem warg i jednocześnie nadaje makijażowi efektu 3D.
Kiedyś namiętnie kupowałam taki czerwony tusz Loreala z bazą. Potem trafiały mi się wyschnięte, więc odpuściłam. Ale faktycznie bazą można było ładnie nadbudować rzęsy. Pomadka Sephory ma cudny kolor. Błyszczyk zresztą też 🙂
bo ta baza to nie nowość – dam głowę, że pierwszy raz używałam jej jakieś 10 lat temu a może i więcej, także w tym podwójnym tuszu (który jeszcze wtedy nie nazywał się superstar i nie był aż tak czarny) i chyba nawet była do kupienia solo. genialny produkt 🙂
Tak, tak, zgadza się. Tą bazę solo miałam. Taka niebieska była. Podobna w działaniu, ale nie z każdym tuszem współpracowała. Wolałam kupować gotowy duet 🙂
Dzięki Waszemu postowi z obszerną prezentacją pomadek z Sephory, ten sam odcień stał sie moim ostatnim absolutnym ulubieńcem. :).
ale się cieszę! aż się wzruszyłam, serio 😀
ten kolor nie jest tak znany jak 06 czy 13, a uważam że idealny nudziak, który naprawdę przyjemnie się nosi na co dzień.
Czy złote słońce z różu ściera się po jakimś czasie? Bo nie widzę go już na zdjęciu. zastanawiam się nad kupnem tego różu i jestem ciekawa czy złote drobinki słońca ,a potem ich ewentualny brak wpływa jakoś na jego kolor?
Ja, jak i Ilona, używam różu niemal non stop i faktycznie słoneczko delikatnie się rozmazuje. Natomiast zupełnie nie zmienia to koloru różu, nie wpływa na jego noszenie i efekt.
Jedynie, co to pierwsze muśnięcie jest inne – złote drobiny są super mocne, lekko nawet brokatowe. Po pierwszej warstwie pozostaje już tylko piękny, subtelny efekt rozświetlenia.
Ten róż jest na mojej wish liście! Ale przyrzekłam sobie, że najpierw muszę zużyć inne róże.
Paletkę mam i jestem bardzo zadowolona, chociaż chwilami mam takie samo wrażenie jak ty- jasne cienie się osypują- teraz dokładnie nie wiem czy bardziej ten beż czy ten róż, a zapach brzoskwini czasami mnie męczy, dodatkowo jest parę kolorów, które są zbyt podobne do siebie. Jeszcze nie mam czekoladki, ale jest na mojej zakupowej liście!