Świeżutka nowość od Paese we współpracy z Cocolita.pl, która ujrzała światło dzienne dosłownie kilka dni temu przeszła już przez nasze ręce i oczy! Dzisiaj opowiem o wiosennej, bardzo optymistycznej paletce Honey Mood.
To nie pierwsza współpraca polskiej marki i drogerii internetowej. W tym wpisie możecie zobaczyć makijaże i recenzje paletek Indian Summer oraz Vivid View.
Wszystkie detale
Paletka kosztuje 69,9zł i możecie kupić ją na stronie cocolita.pl. W kartonowym, leciutkim i bardzo poręcznym opakowaniu znajdziecie łącznie 15 g cieni w 10 odcieniach. Dostaniecie także trzy wykończenia – matowe, metaliczne oraz topper. Jest to paletka w edycji limitowanej. Honey Mood została wykonana ręcznie w Polsce.
Kolorystyka nawiązuje do wiosny (mojej ukochanej pory roku) – jest lekko, dziewczęco, radośnie i bardzo… w stylu pszczółek. Zarówno nazwa palety – Honey Mood, jak i kolorów cieni to prawdziwy hołd dla naszych małych, miodnych przyjaciół.
O pracy z cieniami
- Vanilla – matowy, bardzo waniliowo żółty odcień beżu. Może się okazać, że dla jasnych karnacji będzie zbyt ciemny i zbyt żółty, by używać go standardowo, jako przygotowanie łuku brwiowego do blendowania. Natomiast można nanieść go jako rozjaśnienie wewnętrznego kącika czy nawet na całą powiekę.
- Meadow – chłodny odcień matowego fioletu (i przy okazji mój idealny odcień pomadki). Bardzo ładny odcień mauve/wrzos, który może służyć, jako cień transferowy.
- Bee – opalizujący topper ze srebrnymi drobinami na oranżowej bazie. Na oku i w jego kąciku zdecydowanie błyszczy chłodniejszym blaskiem.
- QueenBee – metaliczne złoto z odrobiną ciepłego brązu. Prawdziwa królowa pszczółek! Daje przyjemny błysk. A im bardziej wcierasz go w powiekę, tym wydobywasz większy blask.
- Nectar – piękny, brzoskwiniowo-różowy cieplejszy odcień transferowy. W powyższym makijażu użyłam go także jako różu na policzki.
- Bear – matowy ciemny brąz o zdecydowanie chłodnych tonach. I mówiąc szczerze jest to najsłabszy zawodnik z całej paletki. Wolałabym, by był zdecydowanie cieplejszy, ale równie ciemny. Niestety, ten ma lekkie tendencje do rozcierania się do szarości. I ja z powodzeniem użyłam jako bronzera do konturu.
- Beehive – matowy brąz utrzymany w ciepłym tonie i o średniej mocy. Taki zwyklak, którego potrzebuje każda paletka. Nie jest to turbo mocny pigment, ale łatwy w budowaniu.
- Elvish – metaliczny cień o różowo złotych tonach, czyli klasyczny rose gold. Przepiękny, ładnie błyszczący. Bardzo przypomina mi rozświetlacz Benefitu w kolorze Tickle. Pięknie wygląda naniesiony na całą powiekę!
- Honeydew – matowy odcień. Jest niemal czarny i ma różowo-fioletowe drobiny. Osobiście nie jestem fanką takich formuł, bo wraz z rozcieraniem drobiny opadają. Więc trzeba je raczej wklepywać. Nada się za to perfekcyjniedo stworzenia bardzo wieczorowego smoky.
- Saffron – fiołkowy matowy cień. Cudowny kolor! Prawdziwa perełka. Z łatwością zrobiłam nim pełen fioletowe, pasetlowe smoky. Jednak polecam aplikować go płaskim, niewielkim pędzlem i wklepywać, a nie rozcierać (i najlepiej na jasnej bazie). Niestety nie mam obfotografowanego tego mejkapu, bo były to nocne zabawy. Ale test zdał! I zobaczcie, jak pięknie podkreśla tęczówkę na dolnej powiecie. Choć w obu przypadkach, które widzicie na zdjęciach, nie wklepywałam cienia, a rozcierałam go. Czyli… potrafi dać z siebie jeszcze więcej.
Paletka jest urocza i z naprawdę pobudza do kreatywnego myślenia. Poza jednym, ciemnobrązowym cieniem (ale takie na pewno macie w swoich kolekcjach) nie mam się czego mocniej doczepić. Pewnie niektórym będzie brakowało w niej lusterka, ale dla nie to szczegół, bo i tak zazwyczaj wybieram swoje, lekko powiększające lustro.