Kosmetyk, o którym bez ustanku opowiadają jutuberki na swoich filmowych kanałach. Stał się przedmiotem pożądania wszystkich fanek makijażu, a przede wszystkim dziewczyn uzależnionych od podkreślania kontur twarzy. My jesteśmy w teamie lubiących subtelne kontury. Bo przecież doskonale wiemy, że dzięki magii bronzera i rozświetlacza jesteśmy w stanie wysubtelnić rysy, odjąć sobie kilku centymetrów, no i oczywiście dopełnić makijaż twarzy.
Choć nie wyobrażam sobie makijażu bez dobrego podkładu czy idealnie wyczesanych rzęs, to w ostatnich miesiącach na mojej toaletce przybyło kosmetyków, dzięki którym jestem w stanie stworzyć za równo subtelne, jak i mocne konturowanie. Zestaw pudrowych kosmetyków Anastasia Beverly Hills Contour Kit był pierwszym kosmetykiem jaki kupiłam sobie podczas wizyty w USA. Słyszałam o nim wiele dobrego, ale dopiero „spotkanie” na żywo przekonało mnie do zakupu.
Co ma w sobie ta paletka?
Sześć kolorów zamkniętych w poręcznej, dość szczupłej palecie wykonanej z dość twardej tekturki. Produkty schowane są w niewielkich, wymiennych pojemniczkach, co jest świetnym pomysłem bo możemy uzupełniać sobie najczęściej używane przez nas wkłady. Cena regularna w sklepie amerykańskim palety wynosi 40$, czyli około 160 zł. Niestety kosmetyki ABH dostępne w Polsce mają sporą przebitkę cenową i kosztują około 250 zł. To niestety spora różnica…
Wewnątrz wersji Light to Medium znajdujemy podstawowe kolory umożliwiające stworzenie pełnego makijażu twarzy. Wśród bronzerów mamy kolory Java (jasny bronzer), Fawn (bronzer pod kości policzkowe wpadający w szary), Havana (ciemniejszy bronzer), natomiast jasna paleta to Vanilla (neutralny puder), Banana (żółty puder) i Sand(delikatny rozświetlacz).
Za co kocham, za co nie lubię
Oczywiście najprościej jest mówić o zaletach, więc… zacznę od wad. Nie jest to bowiem produkt ideał dla osób, które malują wyłącznie siebie. Po pierwsze trzeba zwrócić na kolory podstawowe, zawarte w palecie. Jeśli mamy karnację typową dla Słowianek, wówczas zdecydowanie nie potrzebny jest nam bronzer w kolorze Havana. Jest rudawy, ciemny i mało użyteczny w moim przypadku. Jeśli zamiast niego znalazłabym w opakowaniu piękny, chłodny róż wówczas śmiało mogłabym powiedzieć, ze posiadam pudrowy zestaw, który biorę ze sobą w ciemno. Rozświetlacz Sand jest bardzo subtelny i jeśli jesteśmy przyzwyczajone do złotej tafli, wówczas poczujemy duże rozczarowanie. To dzienny, delikatny produkt. Mówiąc szczerze, to beżowy puder również nie jest moim ulubieńcem; niestety nie wygląda zbyt efektowanie na mojej skórze. Używam go jako produkt wykończeniowego, ale znacznie lepiej sprawdza się puder Veil z palety bareMinerals.
I jeszcze słówko o samej palecie: niestety dość mocno brudzi się podczas używania i już po kilku tygodniach codziennego używania widzę, że produkt nie zachwyca swoim wyglądem.
Skoro widzę w niej tak wiele wad, to czy faktycznie warto sobie ja sprawić? To jest poważne pytanie. W międzyczasie miałam okazję testować produkty do konturowania Smashbox (paleta Shape Matters) , bareMinerals, a także powrócić do mojego bronzera MAC (kolor Harmony). I powiem szczerze – konkurencja jest spora! Maxineczka w sowim filmiku zapewniła, ze gdyby paletka kosztowała 300 zł, to i tak byłaby warta swej ceny. Ja powiem, że jest warta nie więcej niż 160 zł. Zwłaszcza jeśli malujesz tylko siebie.
Biorąc pod uwagę, że z 6 kolorów aż 3 mogłabym wymienić na inne, to jest to dość spore rozczarowanie. Jednak… Bronzer pod kości policzkowe (Fawn) jest naprawdę świetny – nie tylko pięknie wygląda, cudnie się z nim pracuje i rozprowadza. Subtelnie łączy się z różem, a także z bronzerem Java, którego używam do nadania twarzy lekko opalonego wyglądu. Dodatkowo polubiłam bananowy odcień pudru; świetnie sprawdza się podczas rozjaśniania i rozświetlania „trójkątów” pod oczami.
Jeśli planuję dzienny makijaż bez teatralnego „glow” (które chyba noszę nawet na co dzień..;), wówczas rozświetlacz też jest wystarczający. Ale wiem, że można lepiej. Zwłaszcza za tak spore pieniądze. Wniosek nadal pozostaje ten sam – nie znalazłam jeszcze paletki do konturowania, która w pełni zaspokaja wszystkie moje potrzeby.
dlatego ja mając do wyboru paletę ABH i KVD zdecydowanie wybrałabym tą drugą – chociaż w przypadku mojej bardzo ciepłej cery ciepłe odcienie są pożądane 🙂 i choć wiem, że to szarości używa się do konturowania to niestety u mnie to wygląda dosłownie jak brud – obojętnie w jakiej ilości 🙂 a u kilku moich koleżanek wygląda za to świetnie 🙂
Teraz to jestem mądra;)))))))
A co do odcieni bronzera; dobrze, że masz sprawdzone i to wiesz:)) grunt to znajomość!
Paletki wszelkiej maści zawsze niosą ryzyko, że coś się jednak zmarnuje. Dlatego bardzo mi się podoba inglotowskie rozwiązanie. Niemniej puder Fawn i ten bananowy chętnie widziałabym w swojej kosmetyczce 🙂
Widzisz, a ja macałam i oglądałam. I w zasadzie jedno wiem – gdybym mogła się nią pomalować parokrotnie, a następnie kupić, to już mocno bym się zastanawiała. Ale głównie przez to, formy pudrów nie do końca odpowiadają mojej twarzy.
Tak byłoby idealnie nie tylko względem pudrów 🙂