Hania Knopińska AKA Digital Girl, stworzyła dużą kolekcję własnych cieni do powiek. Ich popularność jest ogromna, a kolory budzą zachwyt. Recenzje w sieci są znakomite.
Postanowiłam więc kupić kilka kolorów, opakować w Glam Box
i przetestować je specjalnie dla Was.
Co wyróżnia Glamshadows?
Siłą kolekcji cieni z Glam Shopu są zdecydowanie ich kolory. Często niepowtarzalne, trudne do znalezienia w dostępnych na rynku popularnych paletach. Szczególnie spodobały nam się duochromy, nieoczywiste, zaskakujące, pięknie połyskujące. Wielką zaletą cieni jest też możliwość wyboru kolorów i skomponowania swojej wymarzonej paletki. Cena pojedynczej sztuki (bez pudełka, cień opakowany jest tylko w plastikową osłonkę) to 12 złotych, są to więc cienie bardzo przyjazne portfelowi.
Kolory piękne. Ale jakość…
Wszystkie 6 kolorów, które widzicie na zdjęciach, wyglądają na dobrze napigmentowane. To wrażenie nie znika przy swatchowaniu – po skórze suną gładko rozprowadzając wyraźną, równą warstwę koloru. Szczególnie mocny pigment widać w kolorze matowym (dzika malina). Podczas wykonywania makijażu okazało się jednak, że jakość cieni jest różna – dwa z nich nie są zbyt dobrze widoczne na powiece (chochlik i patyna). Nie pomogło zastosowanie bazy (Smashbox) ani nakładanie na mokro (niestety po aplikacji wilgotnym pędzlem na patynie pozostały ślady, cień stał się twardszy i gorzej się rozprowadza przy kolejnych użyciach).
Pozostałe kolory duochrome są bezproblemowe, choć dla najlepszego efektu warto nakładać je palcem (ta zasada dotyczy wszystkich mocno błyszczących cieni, po prostu palcem lepiej wprasowujemy pigment w skórę i wydobywamy blask cieni). Mocny różowy mat jest z kolei tak intensywny, że wystarczy jedynie odrobina na koniuszku pędzla, by uzyskać piękne nasycenie barwy na powiece. Niestety nieco się osypuje, a intensywnie różowe drobinki trudno usunąć spod oka.
12 złotych. Mało i dużo
Jednostkowa cena cieni jest naprawdę super. Jeśli macie w domu już jakieś palety z podstawowymi cieniami i chcecie dokupić kilka interesujących kolorów, to świetny wybór. Natomiast budowanie palet z Glamshadows wcale nie jest tak korzystne cenowo, jak by się mogło wydawać. Zestaw ze zdjęcia, czyli sześć cieni + mały Glam Box kosztował 101 złotych (więcej od palet Zoevy, w których znajduje się 10 cieni). Gdybym chciała wypełnić paletkę, czyli zakupić 12 sztuk cieni musiałabym przeznaczyć 174 złote. W ten sposób dobijamy do ceny cieni Too Faced (Czekoladek lub Sweet Peach), a także w nich kolorów będzie więcej, bo 16-18. Zdecydowanie bardziej ekonomicznie wypada kupowanie w Glam Shopie gotowych zestawów lub nowej palety Strefa Komfortu.
Porównanie do cieni innych marek
Na Facebooku nie raz toczyłam z Wami dyskusje o ulubionych cieniach i wiemy, że to co dla nas jest super, nie zawsze sprawdza się Wam (np. cienie Smashbox). Mam jednak osobistych ulubieńców i to właśnie do nich porównuję (siłą rzeczy) nowe Glamshadows. Mimo wielkiej sympatii do Hani i mocnego ściskania kciuków za pierwszy blogerski biznes na tak wielką skalę, cienie Zoevy odpowiadają mi bardziej – głównie ze względu na bardziej kremową konsystencję i tak samo dobrą jakość niezależnie od koloru.
I nadal twierdzę, że dla dziewczyn, które chcą bawić się makijażem na własny użytek, Chocolate Bar i Sweet Peach będą jednak lepszym wyborem (maty są co prawda suche, ale wszelkie błyszczące cienie aplikują się jak bajka i są intensywne). Ale już w porównaniu z droższymi Naked Urban Decay cienie Glam są super alternatywą, nie wspominając o takich średniakach, jak IsaDora czy ArtDeco (podobna półka cenowa w przeliczeniu na sztukę).
Glamshadows – czy warto?
I tak, i nie. Warto, jeśli macie już w kosmetyczkach porządną bazę i szukacie ciekawych, unikalnych kolorów do jej uzupełnienia. Warto, jeśli malujecie nie tylko siebie i dobrze zaopatrzony kufer to wasze narzędzie pracy. Warto z sympatii dla Hani i niesamowitej pracy, jaką włożyła w przygotowanie tak wielkiej kolekcji kolorów w tak dobrej cenie jednostkowej. Ponieważ jednak nie wszystkie cienie są tak samo dobre i ich zakup to w pewnym sensie loteria (poza targami trudno je kupić stacjonarnie, musimy bazować na zdjęciach i recenzjach z internetu), uważałabym z inwestowaniem od razu w dużą ilość kolorów. Koszt zakupu razem z paletą nie będzie wcale niski.
Muszę przyznać, że te cienie strasznie mnie kuszą.
Podzielam opinię i radzę uważać z tymi mocno napigmentowanymi przy białych pedzlach, nie mogę ich domyc! ( Macie jakieś sprawdzone sposoby oprócz Isana i płynu do czyszczenia pędzli z Ingliota?)
Ha! My mamy mistrzowską kombinację, która domywa wszystko ? W tygodniu się nią podzielimy na blogu!