Znowu wyprzedaże, a my niczym żaba postawiona przed wyborem czy woli być uszeregowana ze zwierzętami pięknymi czy mądrymi („No przecież się nie rozdwoję!”) nie możemy się zdecydować, czy wolimy wcielać w życie zasady slow fashion z książki Joasi Głogazy (Styledigger), czy jednak zapolować na okazje. Jakkolwiek jednak skończy się nasza zakupowa droga pozwólcie, że podzielimy się z Wami tym razem kilkoma poradami nie tyle co kupić (o tym zresztą było na blogu kilka razy: jak uporządkować szafę przed zakupami, co warto kupić wyłącznie na wyprzedaży, a przede wszystkim jak nie stracić głowy na zakupach), a jak się ubrać na zakupy, by było wygodnie, ubrania dobrze leżały, a fryzura i włosy nie zmieniły się w look a la Chopin po koncercie.
Spontaniczność kontrolowana
Wyobraź sobie taką sytuację. Wychodzisz z pracy po ważnym spotkaniu. Jest popołudnie albo wczesny wieczór. Ty, nieco zmęczona ciężkim ale owocnym dniem postanawiasz nieco poprawić sobie humor/uczcić sukces w pracy i wstępujesz do centrum handlowego. W końcu od dawna planujesz, by kupić dobre obuwie i strój kąpielowy na wakacyjny wyjazd, a centrum handlowe jest niedaleko biura. Diabełek na Twoim ramieniu powie Ci: no dalej, mała!, ja: lepiej jedź do domu. Dlaczego?
W nastroju na shopping
To nie jest ‚ten’ dzień, uwierz. Po całym dniu pracy, szczególnie gdy w grę wchodziły emocje i stres (spotkania, prezentacje, ważne ustalenia), będziesz wypompowana już po godzinie shoppingu. I to w najlepszym razie, bo scenariusze B i C zakładają, że albo spędzisz w sklepach kilka godzin i nic nie kupisz (nie znajdziesz tego czego szukasz, a zmęczenie spotęguje frustrację i osłabi czujność przy wieszakach) albo kupisz coś, co zmęczonym oczom wyda się super, ale w rzeczywistości jest za małe/niepotrzebne/nie w Twoim stylu.
Jakkolwiek głupio to brzmi, zakupy na wyprzedaży trzeba zaplanować. I najlepiej robić je o takiej porze, kiedy jesteśmy wypoczęte i mamy dobry humor (ja uwielbiam niedzielne wieczory, bo dzięki temu mam też ograniczony czas na decyzję: do zamknięcia sklepów). Pamiętajcie, że zakupy na wyprzedaży to nie tylko wybór ubrań, to także nudny czas oczekiwania w kolejce do kasy czy przymierzalni – trzeba mieć na to siłę i cierpliwość 🙂
Co widzisz w oczach obsługi?
Nie zapomnę sceny z ostatniego sezonu „Seksu w wielkim mieście”, gdy Carrie wraca do hotelu z torbami pełnymi drogich sukien tylko dlatego, że przewróciła się w salonie Diora i chciała zmyć z siebie blamaż. Samej także zdarzyło mi się robić zakupy pod wpływem taksujących mnie oczu obsługi sklepu (nie w Diorze, a w Sephorze, ale jednak). Nie jest tajemnicą, że ekspedientki oceniają nasz potencjał zakupowy, czasem nawet wymieniają uwagi o potencjalnej wartości paragonu.
Jak wygląda ‚dobra klientka’? Zapewne podobnie do naszej bohaterki z pierwszego akapitu tekstu. Nosi szpilki, biurowy strój i dobrej jakości torebkę, na szyi zaś dyskretnie połyskuje złota biżuteria. Idę o zakład, że także dla Ciebie w takim stroju obsługa będzie milsza i bardziej pomocna, niż gdybyś założyła T-shirt oversize, zwiewną maxi i wsuwane trampki. A jednak to ten drugi set jest dużo lepszym pomysłem na strój shoppinogwy.
Bo nie ubieramy się dla obsługi i guzik nas powinno obchodzić, co sobie o nas myślą inni. Ważne jest rozsądne wydanie pieniędzy i takie zakupy, które cieszą nie kilkanaście sekund przy kasie, ale przez co najmniej kilka kolejnych miesięcy. A jak sobie radzić z taksującymi spojrzeniami? No cóż, bardzo dobrą strategią jest taksowanie zwrotne. Jeśli zaś nie masz tyle odwagi/tupetu, zrób to, co Agnieszka Chylińska na gali Fryderyków ’96, tylko w myślach 😉
Ratunku! Podkład na bluzce!
Ile razy to się zdarza? Setki, tysiące! Piękna bluzka na wieszaku, błysk w oku, żwawy ruch ku przymierzalni i… tej bluzki nie da się kupić, poplamiona. Podkładem, szminką, tuszem. To nagminny problem w sieciówkach, a co jeszcze gorsze obsługa często nie może ani obniżyć ceny na brudną rzecz, ani pozwolić ją zwrócić, gdyby po upraniu plama nadal pozostała na materiale. Dlatego jeśli planujesz wypad na zakupy, postaraj się nie malować zbyt mocno. Oszczędzi Ci to stresu z powodu potencjalnego obowiązku zakupu ubrudzonej rzeczy, a innym dziewczynom rozczarowań z powodu plam na wymarzonej bluzce.
Makijaż na zakupach bardziej przeszkadza niż pomaga, w końcu gdy mierzymy 10 różnych bluzek i tak nie pozostanie na miejscu.
To co ubrać, by się ubrać?
Kluczem udanego stroju an zakupy jest prostota, wygoda, dobre dopasowanie.
- Najlepiej od razu skreślić sukienki, szczególnie te z zamkiem z tyłu (kogo będziesz za każdym razem prosić, by go zapiął?), dopasowane spódnice i obuwie na szpilkach (wolniej się w nich chodzi, a na zakupach czas to pieniądz ;)), a także wszystko co ma skomplikowane zapięcia i wiązania. Nawet ulubione Conversy lepiej zostawić w domu.
- Najwygodniejsze buty to te zakładane bez pomocy rąk (wsuwane trampki, baleriny, meliski), ewentualnie botki lub sandałki na zamek (jeden ruch i zapięte).
- Jeśli tylko pogoda pozwala, nie bierz ze sobą okrycia wierzchniego, wiecznie przewieszona przez ramię kurtka jest naprawdę bardzo wkurzająca i przeszkadza w przeglądaniu wieszaków.
- Nigdy przenigdy nie wkładaj bluzek/swetrów z golfem – rujnują fryzurę, makijaż, a po kilku założeniach golf wygląda jak z gardła wyjęty.
- Jako góra (bo na zakupy lepiej nosić set bluzka + spodnie/spódnica, łatwiej wtedy będzie się przebierać i sprawdzać jak leżą kupowane ubrania) świetnie sprawdzi się luźna tunika, bluzka zapinana na zamek albo T-shirt oversize (a przynajmniej taki, który ma luźny i elastyczny ściągacz przy szyi). Dobry pomysł to także koszula, pod warunkiem, że nie ma zbyt wielu zbyt udziwnionych guzików.
- Perfekcyjny dół to wygodna spódnica w ulubionej długości (mini równie dobra jak maxi) lub komfortowe spodnie (obcisłe rurki zostaw w domu, lepiej sprawdzą się chinosy lub boyfriendy).
- Nadmiar biżuterii nieźle uprzykrza życie na zakupach – naszyjniki i kolczyki xxl zostają w domu! Podobnie szale, kapelusze i wszelkie wymyślne nakrycia głowy.
- Ważna jest także odpowiednia torebka. Nie za duża i koniecznie wygodna w noszeniu (crossbody). Ideałem jest także lekki plecak. Co w środku? Oczywiście portfel, a w nim najlepiej dwie karty (w razie awarii w którymś z banków jest jeszcze drugi) albo gotówka.
Mój ulubiony patent zakupowy?
Ubrać się wygodnie, ale absolutnie nie w najnowsze ubrania. Po pierwsze są sprawdzone w wielu sytuacjach, po drugie… przyjemniej mierzy się w sklepie coś nowego i przyjemniej to kupuje. Do zobaczenia w przymierzalniach!
PS Zdjęcia pochodzą z akcji #TrendySilesia organizowanej przez nas w maju wraz z Silesia City Center.