Nasza ulubiona marka drogeryjna po raz kolejny udowadnia, że pielęgnacja w dobrej cenie może być naprawdę znakomita. W serii Kombucha są najmodniejsze składniki energetyzujące i wspierające blask skóry (które do tej pory były dostępne w kosmetykach selektywnych), a konsystencje, składy i proekologiczne podejście do pielęgnacji robią wrażenie!
Opowiem Wam, dlaczego uważam, że serię Soraya Kombucha powinna poznać każda fanka dobrej pielęgnacji. Szczególnie esencję, żel do mycia twarzy i kremy…
Zacznijmy od herbaty.
Zanim będę się rozpływać nad konsystencjami kosmetyków i pięknym efektem rozświetlenia, jakie dają na twarzy, chciałam przybliżyć nieco działanie składników-gwiazd serii Kombucha.
Kombucha to fermentowana czarna herbata, ulubiony napój Koreańczyków. A także jeden z najpopularniejszych składników azjatyckiej pielęgnacji. Za proces fermentacji odpowiada grzybek herbaciany, który zawiera kultury bakterii i drożdży. Dzięki fermentacji herbata staje się źródłem witamin, przeciwutleniaczy i składników wzmacniających odporność skóry. Fermentacja zmniejsza też wielkość cząsteczek, przez co są one lepiej przyjmowane przez skórę.
Żeń szeń (kolejny must have pielęgnacji azjatyckiej) to adaptogen (grupa roślin, które mają normalizujący wpływ na organizm, można powiedzieć, że czują czego organizmowi brakuje i wykazują takie działanie, żeby przywrócić mu równowagę), który energizuje, wzmacnia i regeneruje. W teamie z łagodzącą betainą i ekstraktami roślinnymi pomaga przywrócić i zachować skórę w świetnej kondycji i zdrowym blasku.
Jakie kosmetyki w serii? I ile kosztują?
Soraya Kombucha to dość rozbudowana seria do pielęgnacji twarzy (żel do mycia, micel, esencja, kremy na dzień i na noc, maseczki, peeling) i ciała (balsam-serum i żel ujędrniający). Wszystkie pachną herbaciano-owocowo-roślinnie i mają poręczne opakowania w pięknej szacie graficznej.
Te opakowania to jest zresztą kolejny plus dla Sorai, bo marka stara się zmniejszyć ślad węglowy i używa plastiku z recyklingu. A kremy pakuje do słoiczków o pojemności aż 75 ml. Minimum plastiku, maksimum kosmetyku do użycia – dzięki temu krem służy dłużej i rzadziej trzeba kupić nowe opakowanie.
Ceny regularne zaczynają się od niecałych 18 złotych za esencję, 19 za żel do mycia twarzy, 20 za micel i 25 za kremy. Bardzo rozsądne, dobre ceny, pomyślicie? Tak, ale może być jeszcze lepiej! Marka jest dostępna w Rossmann w promocji – w tej chwili za esencję trzeba zapłacić tylko 10,99 złotych (cenowe mistrzostwo świata, bo ta esencja jest genialna, ale o tym za chwilę), żel kosztuje mniej, niż 12 zł, a kremy tylko 15,99 za słoiczek!
Upragniony glow już od pierwszego użycia!
Rozświetlona skóra wygląda pięknie i zdrowo. Jest nawilżona, gładka i ma ładniejszy koloryt. Taki glow pasuje każdej skórze (nawet tłustej, bo przecież zdrowe rozświetlenie to nie jest to samo, co błyszczenie od nadmiaru sebum) i bardzo zachęca do regularnego stosowania kosmetyków. Dlatego byłam bardzo zaskoczona, że osiągnęłam efekt zdrowego rozświetlenia już pi pierwszym zastosowaniu Kombuchy.
Złoto, nie esencja!
Efekt wow to sprawka fantastycznej esencji tonizującej Kombucha, która robi prawdziwy efekt glass skin na buzi (skóra wygląda, jak oblana wodą, jest mokra, ale nie tłusta. I pięknie lśni). Przy tym świetnie nawilża i łagodzi ewentualne podrażnienia po myciu.
Esencja ma żelową konsystencję i delikatnie mleczno-różowy kolor z superdelikatną perłową poświatą. Nie widać jej na skórze, ale jestem pewna, że to właśnie ta kombinacja nawilżenia, koloru i poświaty daje tak piękny efekt na skórze. Dla mnie to absolutny must have, bo naprawdę nie znam drugiej tak innowacyjnej, atrakcyjnej i skutecznej formuły toniku-esencji z drogerii.
Poleciłabym ją każdemu – dla młodszych lub bardziej tłustych cer może zastąpić i tonik i serum, a dla bardziej suchych czy dojrzałych będzie świetnym preludium do dalszej nawilżającej pielęgnacji.
Trzy świetne kremy: nawilżający, matujący i wygładzający na noc.
Jak już pewnie zauważyliście, przeprowadzam Was przez serię Kobucha zaczynając od ulubieńców. Więc od razu wiadomo, że te kremy są warte uwagi.
Cała trójka robi wrażenie i w zasadzie nie mogę zdecydować, który lubię najbardziej. Wygładzający krem na noc ma konsystencję, którą uwielbiam (lekką, ale aksamitną – idealną dla mieszanej cery) i daje delikatny efekt złuszczenia i wygładzania skóry nocą (to zasługa kwasów owocowych i olejku z bawełny). Rano buzia jest mięciutka, gładka i ma delikatny zdrowy blask (nie jest zbyt tłusta, co się u mnie często zdarza w strefie T).
Krem matujący na dzień i krem nawilżający na dzień to w zasadzie bracia – różni ich (nieznacznie) konsystencja i efekt na skórze. Wersja matująca jest trochę lżejsza i zawiera w składzie odrobinę krzemionki i glinki, by trzymać sebum w ryzach. Ale to nie są duże ilości, bo po użyciu nie zobaczycie wcale matu, tylko raczej delikatne, aksamitne rozświetlenie.
Natomiast w przypadku kremu nawilżającego na dzień, uczucie miękkiego otulenia nawilżeniem jest nieco mocniejsze, skóra czuje się komfortowo. A krem bardzo ładnie i szybko się wchłania, pozostawiając naturalny glow. Tę wersję kremu Kombucha można spokojnie stosować też na delikatniejsze partie twarzy – wypróbowałam go na szyi, dekolcie, pod oczami, na ustach – wszędzie działał bardzo dobrze i nie podrażniał skóry.
Maseczki na seans domowego SPA
Kupujesz jedną saszetkę, a w środku niespodzianka: trzy maski. A każda inna! Zestaw kosztuje 11,99 zł i jest świetny jako domowy zabieg kosmetyczny (#selfcaresunday). W zestawie 3 maseczek do twarzy jest maska złuszczająca, kojąca i nawilżająca. I dobrze radzę – użyjcie całej trójeczki jedna po drugiej, wtedy efekt jest naprawdę jak ze SPA.
Złuszczająca to połączenie kremowej maski z kwasami oraz delikatnego peelingu fizycznego. Pięknie wygładza i nawilża. W kolejnym kroku nałóżcie maskę kojącą, która daje świetne uczucie chłodu, świeżości i nawodnienia (mam tylko jedną dobrą radę – producent pisze, by ją trzymać do wchłonięcia, ale zauważyłam, że ona dużo lepiej się sprawdza, zmyta wodą po kwadransie). A na finał warto nałożyć maskę nawilżającą, która to nawodnienie zamknie w skórze i uczyni ją jeszcze bardziej miękką.
Jeszcze oczyszczanie!
Ostatnie w zestawieniu, ale niemniej ważne i warte uwagi – kosmetyki oczyszczające Kombucha robią swoje i robią to dobrze. Zwłaszcza w przypadku żelu do mycia twarzy podejrzewam sukces sprzedażowy. Bo to jest produkt idealnie pomiędzy żelowym, nawilżającym Plante, a regularnym, lekko pieniącym się myjadełkiem.
Dla tych z Was, dla których żel Plante był za malo oczyszczający, ale jednak stawiacie do dobry skład i delikatną formułę – Kombucha powinna być w punkt. Zwłaszcza, jeśli macie skórę skłonną do błyszczenia i zapychania. Dodatek kwasu mlekowego i niacynamidu zadba o pory.
Dla kogo jest Soraya Kombucha?
Zestaw kosmetyków został tak skomponowany, by odpowiadał potrzebom każdej cery, mając na celu nawilżenie, rozświetlenie i delikatne złuszczenie. Ale uważam, że osoby, którym idealnie ta seria sprawdzi się jako kompletna pielęgnacja, to nastolatki i młode kobiety, szczególnie te z cerą mieszaną, tłustą, normalną i odwodnioną.
Dla cer bardziej wrażliwych i suchych Soraya ma już dedykowane kosmetyki – serię Oat Therapy, o której więcej przeczytacie w tym wpisie. Kombucha jest też świetnym dopełnieniem innej, uwielbianej przez Was, serii Sorai: Plante.
A co z dziewczynami po trzydziestce i starszymi? Im także rekomendowałabym Kombuchę, natomiast w roli pielęgnacji bazowej, do której warto dodać aktywne, dobre serum (na przykład z witaminą C) oaz dodatkowy kosmetyk przeciwzmarszczkowy na noc (np. serum, lub krem z retinolem).
I pamiętajcie: jako ostatni etap porannej pielęgnacji zawsze dodajcie swój ulubiony krem z filtrem.