Lena: buble i rozczarowania 2016

Skoro mamy piątek trzynastego, to chyba nie ma lepszej okazji, by pokazać produkty, które nie sprawdziły się w 2016. Nie wszystkie to buble, ale rozczarowania. Różnica jest prosta – buble to produkty, po które nie sięgnę za nic na świecie. Nie sprawdziły się u mnie, nie polecam ich wcale.

Rozczarowania, to zazwyczaj kosmetyki, po których spodziewałam się czegoś innego. Innej konsystencji, jakości krycia, trwałości, łatwości w pracy. I coś nie wyszło… Jednak nie oznacza to, ze całkowicie się z nimi rozstaję. Nie robię tego, bo „nauczyłam się” produktu. Ale mimo wszystko nie podbił mego serca na 100%. Oczywiście to, co nie sprawdziło się mnie, może być dla Was do0brym produktem. Inna skóra, inne potrzeby i oczekiwania… To oczywiste!

Gotowi? No to rozpoczynamy subiektywną wyliczankę!

rozczarowania 2016

 

  • Krem Oriflame Eco Beauty: O całej serii EcoBeauty wspominałam w tym wpisie, i już wówczas dawałam znać, że krem się nie sprawdza. Myślałam wówczas, że to wina amerykańskiego klimatu i wody. Ale nie! Krem nie nawilża, a wysusza. Pozostawia skórę ściągniętą, wręcz łaknącą wody. Do tego bardzo trudno się wchłania i ma dość specyficzny zapach, który dzisiaj kojarzy mi się z czymś nieprzyjemnym, bo cały produkt jest do niczego. Cała reszta serii (tonik, mleczko, serum i olejek) są naprawdę fajne. Krem to jednak niewypał.
  • Podkład Marc Jacobs Remarcable: Kupiony jako ciekawostka, okazał się wielkim zaskoczeniem. To absolutny gigant ukrywania wszystkiego, co tylko macie na twarzach. Nie mam mocniejszego podkładu w swej kolekcji, ale nim nauczyłam się go obsługiwać i nie tworzyć obrzydliwej maski, minęło sporo czasu. Jedyna słuszna aplikacja, to ta gąbeczkami; pędzle i palce nie rozprowadzą go dokładnie. Aplikowanie minimalne – wystarczy kropelka, najlepiej w zestawieniu z dużą ilością bazy nawilżającej lub rozświetlającej, bo fluid tworzy matowy, pudrowy finisz. No i konieczny jest puder utrwalający bo podkład lubi się osadzić w zmarszczkach, o których nawet nie wiesz, ze je masz. Finalnie – używam go i potrafię stworzyć naturalny, dzienny efekt. Ale kosztowało mnie to wiele nerwów, i zwyczajnie byłam zła, że nie kupiłam sprawdzonego podkładu.
  • Paleta do konturowania Anastiasa Beverly Hills: Bubel! To zazwyczaj zaskakuje ludzi, bo o słynnych paletkach głośno jest wszędzie, gdzie tylko bywają dostępne, a większość amerykańskich jutuberów zachwyca się nimi od lat. A ja żałuję, że kupiłam ją podczas pierwszej wizyty w USA, bo mogłam wybrać cudowny zestaw pudrów od Kat von D (tutaj o nim!). W podstawowym zestawieniu kolorów ABH pudry brązujące są za ciepłe, nawet ten chłodny. Produkty się bardzo pylą, i mają tendencję do tworzenia na powierzchni tłustych plam, przez co trudno z nimi pracować. No i blendowanie wcale nie jest proste! Zdecydowanie lepiej wybrać dostępne, chłodne i cipełe bronzery od Smashboxa lub tanie i świetne zestawienie Pupy.
  • Szminka Burberry Hydrangea 249: To jest pomadka, która bardzo zawodzi. Choć w swojej kategorii spisuje się nieźle, ale… Kupujecie luksusowy produkt o wartości 137 zł. I dostajecie lekko barwiący, bardzo subtelnie nawilżający balsamik do ust. Owszem, przyjemnie opakowany, o miłym kolorze nudziakowego różu. Ale, u licha! Za takie kwoty możecie mieć doskonałe szminki o intensywnych barwach i jeszcze będziecie mogli sobie sprawić dobry koloryzujący nawilżacz. Po co więc jeden średniak, kiedy można mieć dwóch gigantów w tej samej cenie?
  • Szminka Revlon Ultra HD Matte Lipcolour: Kiedy dostajecie pomadkę w płynie, to oczekujecie intensywnego koloru, super trwałości. A kiedy w opisie pada słowo – matująca, no to chyba prosto spodziewać się czegoś zastygającego, prawda? Kremowe, mocno napigmentowane i naprawdę fajnie wyselekcjonowane kolory Revlona były bardzo obiecujące. Jednak szminka nie zastyga, lubi rozlewać się poza kontury ust, przez co jest trudna w noszeniu. Szkoda! Bo nawet zapach był prześliczny.

  • Paleta Too Faced Christmas 2015 – Christmas in New York: To jest troszkę pieśń przeszłości, ale w 2016 właśnie świąteczna paletka z serii 2015 była u nas na tapecie. Z Too Faced jest tak, że… bywa bardzo nierówny, zwłaszcza w paletach limitowanych i specjalnych edycjach. Czekolady (a teraz i brzoskwinia) są rewelacyjne i uwielbiamy je niezmiennie. Ale limitki mają chyba inne formuły, zwłaszcza cieni. W tej pięknej palecie mamy genialne kolory i dużo zawodu. Brokaty sypią się jak szalone i jedyna opcja, to nakładanie ich na mokro. Niektóre maty są słabo napigmentowane, i w zasadzie ratuje ją jedynie ładna paletka brązów i nudziaków. No i rozświetlacz w kolorze Satin Sheets (choć sama marka nazywa go cieniem, ja nim rozświetlam), o którym marzę, by był wypuszczony jako osoby produkt. Paletka pojawia się tutaj jako ostrzeżenie, by uważać na limitki od Too Faced.
  • Tusze do rzęs: Piszę o nich zbiorczo, bo każdy wyróżnia się innym problemem. I tak Revlon Dramatic Definition zachwyca szczoteczką, która powinna rozczesywać rzęsy i pięknie wydłużać. I sama szczotka to robi, ale produkt jest tak rzadki (nawet po kilku miesiącach), że efekty są naprawdę marne. Szkoda! Inne tusze z tej kolekcji sprawiają się lepiej! Max Factor Voluptuous natomiast nie robi niemal nic. Gdybym miała umalować nim rzęsy, to musiałabym malować jedno oko z kwadrans, a pewnie finalnie włoski byłyby bardziej posklejane, niż umalowane. Givenchy Phenomen’s Eyes to eksperyment i okrągła szczoteczka. Twórcy proponują precyzję i spektakularne efekty. I owszem, są. Całe ubrudzone powieki, mimo wielu prób i cierpliwości. Okrągła główka daje radę wyłącznie na dolnych rzęsach, ale i tak po kilku próbach. Nie, dziękuję!
  • Lakier Tom Ford: Płacicie 145 zł za lakier do paznokci, dostajecie 12 ml, więc całkiem nieźle. Spodziewacie się trwałości, prawda? No to zapomnijcie. Piękne opakowanie, cudowny kolor i jakość na poziomie lakierów do 20 zł. Tom nie może konkurować nawet z lakierami Golden Rose, które w swej kategorii cenowej miażdżą konkurencję. Wielka szkoda, ale to chyba tez powód, dla którego coraz więcej osób wybiera hybrydy.
  • Krem BB Laura Mercier: Trudno mówić o bublach w kontekście Laury Mercier, więc to spore rozczarowanie. Oczekiwałam od lekkiego kremu bb o takim kalibrze marki czegoś więcej. Hiper lekkie krycie, moce osadzanie się we wszystkich zgłębieniach skóry i bardzo mała trwałość, to powody, dla których Laurka znajduje się w zestawieniu. Nosiłam go w lato, ale mimo suchej skóry, nie mogłam pozwolić sobie na brak pudru. Szkoda!

To teraz Wasza kolej! Czego nie polecacie i co Was zawiodło w minionym roku?

4 komentarze

  • 7 lat ago

    Dla mnie dużym rozczarowaniem okazała się kredka Estee Lauder Double Wear…kupiłam ją w zestawie z mini-tuszem, więc nie zapłaciłam za nią jakiś horrendalnych pieniędzy, ale pełnowymiarowy produkt już taki tani nie jest. Okazała się strasznie nietrwała, rozmazywała się…nie tego oczekuję po kredce za tyle pieniędzy :/

  • Mnie również zawiódł podkład Marca Jacobsa Remarcable. Próbowałam kilka razów, z kilkoma odcieniami i za każdym razem wyglądał na mojej twarzy jak źle rozmieszany tynk na ścianie :-/

  • FrenchGirl
    7 lat ago

    Dla mnie rozczarowaniem (bubel to mocne slowo) byly w 2016: 1 – pojedynczy cien do powiek sypki Urban Decay (odcien Mushroom), ktory sie sypie dosc obficie przy nakladaniu (na baze oczywiscie!), a ze ma ciemny metaliczny kolor wiec trzeba sie szybciutko uwinac, zeby go zetrzec spod pod oka; 2 – mini-zestaw trzech cieni The Balm (Smoke Balm) tez sypkich, gdzie sypie sie „tylko” najciemniejszy kolor, zielony, ale jednak. Z wpisu Leny widze,ze jakims sposobem na osypujace sie cienie moze byc aplikacja na mokro, ale to chyba nie powinno tak byc, ze trzeba szukac trickow i sztuczek?

  • and.her.lifestyle
    7 lat ago

    Paleta Contour Kit, Anastasia Beverly Hills nie przypadła mi do gustu na tyle, że postanowiłam jej się pozbyć. Dużo bardziej podoba mi się trio marki Smashbox, które jest moim ulubionym zestawem do konturowania. Przerobiłam wiele tego typu kosmetyków i lepszego nie znalazłam. Jestem z niego tak zadowolona, że na chwilę obecną nawet nie szukam innych zamienników, choć wiadomo nowości kuszą 😉 .

    Natomiast o podkładzie Marc Jacobs Re(marc)able słyszałam wiele dobrego. Gdybym była zwolenniczką takiego krycia, jakie oferuje ten podkład, to może bym się nim zainteresowała. Osobiście preferuje lżejsze rozświetlające lub satynowe formuły. Jestem z tych osób, które uważają, że od krycia niedoskonałości jest korektor i nie ma co cery obciążać tak ciężkimi podkładami.

Leave A Comment

Podobne wpisy

Strona, którą właśnie przeglądasz wykorzystuje pliki cookies. Ich wykorzystanie możesz modyfikować w ustawieniach swojej przeglądarki. Zostawiając komenatarz czy pisząc do nas e-mail, pamiętaj, że Twoje dane są zabezpieczone.
Akceptuj Cookie.
x