Jedno z moich najpiękniejszych wspomnień z dzieciństwa to wiaderko gum-kulek, przywiezionych przez mamę z wycieczki na Węgry. Pochłonęłam je wszystkie (lekko z 200 sztuk) w ciągu jednego popołudnia. A potem przyszedł przełom i pierwsze paczki świąteczne. W latach 90tych mogliśmy wreszcie spróbować Snickersów, poznać smak chipsów ziemniaczanych i lodów na patyku oblanych prawdziwą czekoladą.
Wśród setek nowych smaków były jednak te, które stały się czymś więcej niż przekąską – za bajtla (dziecka) stały się sposobem spędzania wolnego czasu, a teraz po latach – wyznacznikiem naszego pokolenia.
Jeśli myślisz, że Kukuruku to jakieś zawołanie na koguta i nigdy nie słyszałeś o paszporcie Polsatu, pewnie nie zrozumiesz naszej ekscytacji. Uwierz wtedy na słowo – wiele pospolitych dziś słodyczy znaczy dla nas więcej, niż trylogia Władcy Pierścieni. Podobnie jak Kultowe kosmetyki (część pierwsza, część druga).
Oto złota dziesiątka:
1/ Wafel Kukuruku
Właściwie nazywał się KouKou RouKou, ale kto by się przejmował pisownią, gdy słyszał w TV reklamę ze śpiewnym „kukurukuku!”, imitującym kogucie odgłosy. Pamiętam, że na punkcie tych wafli oszaleli absolutnie wszyscy w szkole. I nie, nie dla smaku rzecz jasna, lecz ze względu na naklejki znajdujące się w każdym opakowaniu. Kolekcjonowaliśmy je i wymienialiśmy, tworząc segregatory-albumy.
Pamiętacie jeszcze, jak smakują te wafelki? Podobno od niedawna są znów w sprzedaży…
2/ Guma Turbo
Jej największą zaletą była cena – na Turbo stać Cię było codziennie po szkole, nawet jak z kieszonkowego praktycznie nic już nie zostało. Miała bardzo chemiczny, sztuczny smak (czyli w tamtych latach – bombowy!), a wewnątrz rysunki samochodów i motorów. Wiecie, że pochodziła z Turcji? Niestety wycofano ją, bo miała powodować raka (podobnie jak Kukuruku). Tęsknię do dziś.
3/ Vibovit / Visolvit
Kto nigdy nie zanurzył palca w proszku Vibovitu, ten nie zna prawdziwej mocy witamin 😀 Fantastyczny kwaskowy smak (och jaki sztuczny!) i delikatne musowanie na języku. Teraz od takich efektów są lody Kaktus i inne proszki strzelające, my radziliśmy sobie witaminami z apteki.
4/ Krem Snickers
Pojawienie się Bounty (póki nie było reklamy, mówiliśmy na nie ‚bunty’), Snickersów, Marsów i Milky Way to było coś. Ale Snickers w postaci kremu… o mamo! Trzy ukochane smaki w jednym: masło orzechowe, ciągnące toffi i krem czekoladowy. Nawet gdy to pisze czuję, jak pracują ślinianki. Gdyby udało mi się dorwać choć jeden słoik, przechowywałabym jak relikwie młodości.
5/ Cola Cao
Protoplasta słodkich kakao, ojciec Nesquicka, pewnie także napój, który jest odpowiedzialny za modę na podawanie dzieciom mega słodkich śniadań. Kto go nie miał, mieszał kakao ciemne i cukier, aby boleśnie przekonać się, że to jednak nie ten smak. Co ciekawe, Cola Cao można kupić także dzisiaj. Może się skuszę?
6/ Mentosy
Fresh goes better, Mentos freshness… kto nie zna, nie śpiewał? Panią ze złamanym obcasem, której Mentosy pomagają pewnie kroczyć w nowy dzień, charakterystyczną piosenkę, no i porzede wszystkim smaki – mięta tak bardzo różna od ziołowych naparów mamy, owocowość aż rozsadzająca buzię. Chrupiące skorupki i miękkie ciągnące wnętrze. Teraz wydają się bardzo zwyczajne, a jednak Mentosy były w latach 90tych bardzo trendy, bardzo hipsterskie. Powiew Zachodu. Dosłownie.
7/ Magic Stars
Pamiętam je jak przez mgłę, bo były trudno dostępne i dość drogie. Jednak kultowe gwiazdki kilka lat temu wróciły do sklepów. I dobrze, bo to śliczne, niewielkie porcje czekolady, na które można sobie pozwolić nie tylko ze względów sentymentalnych. Są po prostu superpyszne!
8/ Mr Snaki
Zanim rynek zalały Laysy, w sklepikach szkolnych królowały trzy rodzaje chrupek: klasyczne kukurydziane, kukurydziane orzechowe (u nas z Otmuchowa) oraz Snaki o zupełnie (jak na te czasy) wystrzałowych smakach: sera, pomidorów, szynki. Mała paczka kosztowała mniej więcej 50 groszy (oczywiście w starej walucie) i była to nasza ulubiona przekąska w drodze ze szkoły. Snaki są w sprzedaży do dziś i smakują niemal identycznie, jak 20 lat temu.
9/ Gumy kulki
Zastanawiałam się, czy umieścić w rankingu kulki czy Donaldy, ale chyba jednak kulki są bardziej rewolucyjne i charakterystyczne dla naszego pokolenia. Smakowały paskudnie, po dwóch minutach żucia robiły się twarde, ale i tak je kochaliśmy.
10/Lody Romero
Śmietankowo-karmelowe lody w polewie z prawdziwej czekolady robiły w szkole furorę. Pewnie ze względu na postać batonika (Romero nie mają patyczków) i dość niską cenę, jak na lody Algidy. Nie zmieniły się do dziś. I dobrze!
Guma Donald – gdyby ktoś ją dziś reaktywował – marzenie! Hubba Buba – jakie z tego się robiło balony! Oranżadki w woreczkach ze sklepików szkolnych. Oranżady w ogóle. Landrynki malinki
o tak, szczególnie Hubby Bubby pamiętam jako przełomowe, wcześniej gumy nie były aż tak balonowe 😀 A cukierki Eclairs pamiętasz? Takie z toffi…
Czipsy maczugi!
ooo nie znam! To jakaś odmiana Mr Snaki?
Ja z dzieciństwa pamiętam Chio Chips. Pierwsze chipsy, jakie jadłam 🙂 I napój Lift. To był szał u nas w szkole. Kochałam też Dumle i Zozole 😀
O tak, Chio lepsze niż Laysy! Zwłaszcza Tacosy :)))
Ja lubiłam jeszcze galaretki w cukrze – Makarena, bransoletki zrobione z pudrowych cukierków i lody w kubeczku 🙂
Makareny nadal można kupić 🙂 Widziałam w Stokrotce zarówno w formie księżyców jak i wielkiego galaretkowatego batonu do krojenia ;D
O Boże…nigdy nie zapomnę jak bardzo płakałam, kiedy po otwarciu nowiutkiego słoika kremu Snickers, upuściłam go na ziemię, a on się rozbił. To był mój ostatni słoik tego kremu, bo potem go wycofali i nigdzie nie można go było dostać. Żałuję bardzo, ale w sumie nie dziwi mnie to, skoro w jednej łyżeczce było tyle kalorii co w tonie czekolady 😀 Oprócz tego oczywiście uwielbiałam gumy Szok (zawsze robiłam sobie ze znajomymi zawody komu bardziej twarz wykręci), choć akurat te nadal można kupić 😉 Był także szał na lody Kolorki (tych akurat dawno nie widziałam), lody Inne (te kulki były pyyycchaa!), no i oczywiście Magci Starsy <3 Ah, kiedyś te słodycze były lepsze, teraz już tak nie cieszą 😀 Szczególnie jak idą w boczki!
Za smakiem Kukuruku tęsknię do dzisiaj, serio! A o lodach Romero zapomniałam, ale faktycznie to był hit 😀
MACZUGI! Zabrakło Maczug i Vibovitu z saszetek 😛
oranżada w folii ze słomka 🙂 i napój kaskada i tonic w szklanej butelce